Rozwijamy się poprzez ból i cierpienie. Ale lepszymi ludźmi stajemy się także poprzez radość, wdzięczność i umiejętność dzielenia się z innymi, tym co mamy. Największą jednak sztuką jest wnieść radość do rozpaczy.
Dochodzi 20.00. Pada. Rafał Kosidło (30 lat) wraca z pracy. Rano popsuł mu się samochód, ale na szczęście kolega z pracy pożyczył mu swój. Jedzie grande raccordo annulare, rzymską obwodnicą, bo to najszybsza droga, którą dotrze do domu w dzielnicy Capanelle, na peryferiach miasta.
Jest zmęczony. Deszcz i zmrok utrudniają jazdę. Nagle zapada zupełna ciemność. Gasną wszystkie światła i robi się zupełnie głucho. Nie słychać warkotu silników jadących samochodów, ani bębnienia ciężkich kropel deszczu o asfalt. Ani krzyku, który uwiązł w gardle, kiedy kawałki kości połamanego kręgosłupa wbijały się w rdzeń kręgowy, nerwy rozszczepiały się, a blaszany, cuchnący benzyną zwierz miażdżył mu nogę.
***
Szpital San Filippo Neri. Chirurg pochyla się nad nieruchomym ciałem „ragazzo polacco”. Wie, że to od niego zależy, czy ten ragazzo będzie jeszcze, kiedyś ruszał rękami i chodził. Pot kropli mu się na czole podczas operacji. Ręce są jednak posłuszne i nie drżą mimo, zmęczenia.
Ach, ile tych okruchów kości wbiło się w rdzeń. Nerwy, odpowiedzialne za ruszanie kończyn są w fatalnym stanie, ale tego pacjentowi nie powie.
***
Bożena (35 lat) układa do snu 4-letniego Daniela i 2,5 letniego Łukasza. Znów chwyta z komórkę. Z duszą na ramieniu wybiera numer telefonu. Wolny sygnał. Rafał nie odbiera. Chłopcy śpią. Bożena krząta się po domu, wymyśla sobie zajęcia, żeby jakoś wypełnić te trwające wieczność godziny pustki, bez żadnej wiadomości od Rafała. Już dawno minęła dwudziesta. Północ też minęła. Bożena uporczywie dzwoni. Wolny sygnał. Nikt nie odbiera. Druga w nocy. Bożena znów zaklina komórkę i z nadzieją oczekuje, że tym razem mąż odpowie.
Zamiast Rafała połączenie odbiera funkcjonariusz drogówki.
– Zdarzył się wypadek. Pani mąż został potrącony na grande raccordo annulare przez jadący z dużą prędkością samochód. Stan jest ciężki. Został przewieziony do San Filippo Neri.
Jak to potrącony? Przecież jechał samochodem! Złamany kręgosłup? To niemożliwe. To tylko sen. Chcę się obudzić.
***
Policja drogowa próbuje ustalić jak doszło to tego tragicznego wypadku. Nie sporządzono jeszcze ostatecznego raportu, ale ze wstępnego dochodzenia wynika, że 25 listopada, ok. godziny dwudziestej Pan Rafał stracił panowanie nad kierownicą i uderzył o metalową barierkę oddzielającą przeciwne pasy ruchu na obwodnicy.
Uderzenie było lekkie, właściwie tylko draśnięcie i zapewne ledwo odczuwalne dla samego kierowcy. Kilkaset metrów dalej Pan Rafał jednak zatrzymał pojazd i wysiadł z niego.
Może bardzo się przestraszył? Może zrobiło mu się słabo? Może zaczął się zamartwiać, że uszkodził nie swój samochód? Możemy tylko próbować się domyśleć.
Faktem jest, że wyszedł z pojazdu i stanął na jezdni, po której jak wiadomo auta pędzą z dużą prędkością. Kierowca samochodu, który najechał na Pana Rafała mówi, że zobaczył go, kiedy już paszcza maski dotykała go.
- Było ciemno, padało i w dodatku to jezdnia drogi szybkiego ruchu, a nie pobocze, nie mogłem przypuszczać, że może znajdować się na niej pieszy – tłumaczy.
***
Kiedy rozmawiam z Panią Bożeną zaskakuje mnie spokój w jej głosie. Spokój udzielający się. Spokój, którym musi podtrzymywać iskierkę nadziei, że wszystko dobrze się ułoży.
Od wypadku minęły dwa tygodnie. Pan Rafał przeszedł dwie skomplikowane operacje: kręgosłupa i roztrzaskanej nogi. Odzyskał przytomność, poznaje żonę, zaczyna kojarzyć fakty.
Nie pamięta prawie nic z wypadku. Prawdopodobnie doznany szok zepchnął te bolesne doświadczenie na samo dno podświadomości. Pierwsza operacja przyniosła dobre rezultaty.
Udało się usunąć kawałki kości potrzaskanego kręgu szyjnego, które wbiły się w rdzeń kręgowy. Powoli zaczyna ruszać rękami.
Od pasa w dół jest jednak nadal sparaliżowany. Nerwy odpowiadające za kończyny dolne zostały bardzo zniszczone. Lekarze nie odbierają Pani Bożenie nadziei, ale też nie pozwalają za bardzo się łudzić, że mąż będzie jeszcze chodził.
– Nerwy odbudowują się z prędkością jednego milimetra na miesiąc. Potrzeba, więc bardzo dużo czasu, żeby ocenić jakie rezultaty przyniosła operacja. Co najmniej kilka miesięcy.
Zdarza się, choć nieczęsto, aby paraliż ustąpił. Później po długiej rehabilitacji pacjent odzyskuje władzę w nogach. Częściej niestety zdarza się, że mimo odbudowania się nerwów paraliż utrzymuje się do końca życia.
***
Pani Bożena wcześnie rano zawozi Daniela do przedszkola, a Łukasza do żłobka. Później pędzi do pracy. Płacą jej za efektywnie przepracowane godziny, więc każda godzina, to bezcenny grosz. Bezcenny, bo od wypadku męża sam musi zarobić na utrzymanie całej rodziny. Dzieci musi odebrać o 16-ej. Przez cały dzień czeka też na nią Pan Rafał, którego ciało trawi potworny ból, i który potrzebuje obecności żony, ciepłego słowa, uśmiechu. W końcu ma tylko 30-lat, żonę i dwoje maleńkich dzieci, jest za młody, żeby zostać inwalidą. Żona nie mówi mu prawdy, że nie ma gwarancji, iż paraliż nóg ustąpi. Pan Rafał, aby otrząsnąć się z wypadku, aby wrócić do zdrowia musi myśleć pozytywnie, musi wierzyć, że jak nerwy się odbudują zacznie chodzić.
Pani Bożenie pomaga brat, który opiekuje się dziećmi, kiedy ona jedzie do szpitala.
***
Pan Rafał kilka miesięcy temu zmienił pracę. Jeden ze znajomych, z którym wcześniej pracował postanowił założyć własna firmę i zaproponował w niej zatrudnić Pana Rafała. Ustali, że ze względów podatkowych podpiszą umowę o pracę w styczniu 2011 roku.
Jako pracującemu na czarno w momencie, kiedy doszło do wypadku, Panu Kosidło nie należy się żaden zasiłek chorobowy ani renta. Pani Bożena, zarabia 500-600 euro miesięcznie, co bez pensji męża nie wystarcza nawet na zapłacenie za wynajem mieszkania (750 euro), o opłatach nie mówiąc.
Samochód, który popsuł się w dniu wypadku męża, nadal stoi pod żłobkiem, bo nie ma go za co naprawić. Prawdopodobnie nastąpiła awaria systemu elektronicznego (immobilizzera). Państwo Kosidło mieszkają w peryferyjnej dzielnicy, nie obsługiwanej przez komunikację miejską. Choć do żłobka i przedszkola mają stosunkowo blisko (3,5 km), droga ta jawi się nieskończenie długa, kiedy trzeba ją pokonać pieszo z dwójką maleńkich dzieci. Łukaszek nie ma jeszcze 2 lat.
***
Ubranka dla synków dostaje od rodziny, u której pracuje. Znajomi starają się jej pomóc, choć mogą niewiele, każdy ledwo wiąże koniec z końcem.
Na pewno jeszcze przez bardzo długi czas Pani Bożena będzie jedyną osobą utrzymującą rodzinę. Pomóżmy jej znaleźć lepszą lub dodatkową pracę.
Pomóżmy jej znaleźć tańsze mieszkanie.
Pomóżmy jej przedrzeć się przez gąszcz formalności i przepisów prawnych. Może jednak Panu Rafałowi przysługuje jakiś zasiłek społeczny? Powinien otrzymać odszkodowanie powypadkowe? Jego sprawę powinien prowadzić adwokat?
***
Jakie będą Święta Bożego Narodzenia Państwa Kosidło możemy sobie wyobrazić. Nie pozostawiajmy ich samych. Zróbmy to, co możemy zrobić. Coś zawsze można. Cokolwiek.
Jeśli Ty lub ktoś z Twoich bliskich uległ wypadkowi na terenie Włoch i wie jak funkcjonuje system odszkodowań skontaktuj się z redakcją Naszego Świata lub Panią Bożeną i daj znać, co trzeba zrobić.
(Co innego posiadać wiedzę jak ten system powinien funkcjonować w Italii, jaką posiada nasza redakcja, a co innego wiedzieć jak ten system funkcjonuje w praktyce i do których drzwi należy zapukać, gdzie się udać najpierw, a gdzie później, żeby sprawę ruszyć z miejsca).
Jeśli znasz dobrego adwokata od spraw wypadków i praw pracowniczych, podziel się tym kontaktem. Jeśli masz pomysł jak rozwiązać problem mieszkaniowy Państwa Kosidło lub możesz pomóc Pani Bożenie w znalezieniu pracy skontaktuj się z nami. Jeżeli chciałbyś pomóc w inny sposób skontaktuj się z nami.
Kontakt z Panią Bożeną: tel. 389 0989076; e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Kontakt z naszą redakcją: tel. 06 8741 0618;
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.